Jednym z wymienionych sposobów pozyskiwania mebli są portale aukcyjne różnego rodzaju. Na takim portalu zauważyłam komplet (!) mebli, które od dawna chodziły mi po głowie. Trochę z myślą o inwestycji, trochę o większej przestrzeni, którą mam nadzieję z Mariuszem w ciągu roku stworzyć 🙂
Kultowe, dzisiaj wręcz modne meble. Kredens, witrynka (biblioteczka), bieliźniarka, komoda, szafa oraz rozkładany stół w komplecie z czterema krzesłami.
Powiem Wam, że poza hospitalizacją, nie pamiętam wolnego weekendu, ale ja tak już mam. Od ślubu (czyli września 2016r), serio, na placach jednej ręki policzę wolne niedziele 😀 Moje ADHD, ambicja, marzenia i pragnienia, dosłownie nie pozwalają mi usiedzieć w miejscu.
Tak więc była sobota, godzina 7:05 kiedy budzik zadzwonił. Na dachach kamienic jeszcze leżał śnieg, ja dopijałam kawę i cieszyłam się na wycieczkę i zdobycie nowych okazów mebelków. Jeszcze nie zdawałam sobie, że nie wrócimy do 18:00, ani nawet, że nie uda się wszystkiego załatwić w jeden dzień. I chyba dobrze, że nie wiedziałam 😀
Podróż do Zielonej Góry zajęła więcej niż sobie policzyłam, wszak nie jechaliśmy tam autem osobowym, tylko busem. I to jeszcze z załadunkiem po drodze 🙂 Dojechaliśmy koło 14:00.
Dość ciężko było zaparkować takim samochodem, wjechaliśmy więc, jak to Panowie nazwali „w gówniany zaułek”. Kawałek ziemi z niezliczoną ilością psich kup 🙂 Aaa ! I w Zielonej nie było już śniegu 😀
Jak potwierdziłam wcześniej, bo inaczej nie miałoby to sensu, meble znajdowały się na pierwszym piętrze kamienicy.
Wejście na samą klatkę zrobiło na mnie nie mniejsze wrażenie, co meble. Cudowne drewniane drzwi, z płaskorzeźbami. Świetne kafelki na podłodze. Byłam zauroczona!
Wpierw dokładnie zobaczyłam meble. Ich stan mnie.. ONIEŚMIELIŁ! Osoby siedzące w tej branży mówią „igła”. Poprzednia właścicielka położyła na blatach szyby, dzięki czemu meble nie mają nawet ryski, rozumiecie, to? Ryski! Gdzie standardem są nie tylko porysowania, ale i odpryski i to liczne. Oglądałam je zachwycona i przerażona- żeby tylko wynieśli je w całości. To był pierwszy strach. Później doszedł kolejny. O załadunek. Następnie o zabezpieczenie. Kolejno o podróż. Rozładunek i zniesienia. Sporo tych strachów, co? 🙂
W trakcie gdy Panowanie borykali się z tymi potężnymi i pięknymi egzemplarzami, ja radośnie, za zgodą sprzedających, oglądałam sobie, co by tu jeszcze zakupić.. I oczom moim ukazał się serwis. Kątem oka obczaiłam go na zdjęciu, jeszcze z ogłoszenia, ale na żywo po prostu mnie wbił w podłogę.
Serwis kawowy Karoliny. Z przepiękną złotą linią i wykończeniem imitującym masę perłową. Stan??? IGŁA! Świętej Pamięci Właścicielko, dziękuję. Serwis nie był używany w ogóle. Nie posiada żadnej ryski, zacieku, plamki, czegokolwiek. Jest w stanie idealnym- ja byłam w takim, jak go pieczołowicie pakowałam w gazety, po udanych negocjacjach. „Chapsnęłam” też wazon i zegarek.
Panowie zabezpieczyli meble gąbkami i pasami. Ja serwis z wazonem do plecaka, i już chcieliśmy jechać aż tu nagle… SZYBY. Co z szybami? Nie były one oryginalnie sprzedawane z kompletem w latach 60-tych. Właścicielka musiała je domówić, by meble dodatkowo zabezpieczyć i powiem Wam, że szyby też nie były liche! Wszystkie ważyły około 70kg. Były potężne ryzyko, że po prostu rozbiją się w trakcie transportu. Ale ryzyk-fizyk, pomyślałam. Jak dojadą, zabezpieczę nimi meble na kolejne pokolenia (Tak, stare meble są na pokolenia, nie lata). Jeśli się stłuką, trudno, będę normalnie je eksploatować.
Grubo po 15:00 zaczęła się droga powrotna. Jeszcze ostrożniej, bo z załadunkiem i tymi pieruńskimi szybami. Dotarliśmy do Łodzi chwilę przed 22:00. Jak się domyślacie, ani nam się śniło o tej porze, po ciemku dokonywać rozładunku. W domu wyjęłam tylko serwis z plecaka i patrzyłam na niego, jak na skarb…
Rozładunek nastąpił dopiero następnego dnia. I drżałam. Włączcie video, bo dobra sensacja nie zapewnia tylu emocji 😀
Meble stoją już bezpiecznie w mojej pracowni. Póki co, tylko tam się mieszczą. Są takie piękne. Te obłe linie korpusów i nogi. Jakby zadziornie wystawione. I stan. Zachwycający stan.
Całość zajęła nam dwa dni. Dla mnie męczące fizycznie- z uwagi na godziny w samochodzie i mój chory kręgosłup, oraz psychicznie „O ezu o ezu nie uderzcie tylko”. Ale co przeżyli Panowie, to nie chcę zgadywać, bo jeden kredens waży około 80-100kg. Ale! Jestem szczęśliwą posiadaczką tego kompletu. To druga, tego typu inwestycja, którą poczyniłam. W jednym magazynie czeka na mnie jeszcze do odbioru reszta kompletu (duża komoda, witryna, stolik) BILEA. Czas zacząć szukać dużego, bardzo dużego lokum, bo chyba w całości mam je już umeblowane 😉
Oczywista cała wycieczka w formie video, do zobaczenia tutaj 🙂
Kochani, dajcie znać, czy post się Wam podobał? Napiszcie mi w komentarzu, co sądzicie o meblach, i czy pojechalibyście po swoj wymarzone tyle kilometrów?