Wspaniała inspiracja, prawda? Nagle okazuję, jak wiele stylów pasuje do naszej nowej, dzikiej sypialni. Wystarczy mieć odwagę i wyobraźnię. W tym pokoju mojego oka nie przykuwa jednak tapeta, a oświetlenie. Spodobało mi się to połączenie koloru piaskowego (w jego najbardziej naturalnym odcieniu) i turkusu. Wymarzyłam sobie zwis, składający się z turkusowego kabla oraz klosza w formie koszyka. Wtedy też dostałam od Kasi, która pisze bloga piatypokoj.pl, turkusowe kable w oplocie. Później już tylko elektryczny, sklep za „5zł” i zabieramy się do pracy!
Uwaga! Ja chciałam koniecznie wykonać żyrandol ze swoim turkusowym kablem, czyli zmuszona byłam do montażu kabla- z jednej strony do kostki przysufitowej, z drugiej strony do oprawki żarówkowej. Ale jeśli chcecie, możecie skorzystać z gotowych kabli z oprawką. Trochę mniej roboty 😉
Zapraszam Was na filmik:
Oraz przepis:
Moje uwagi:
a) Pamiętajcie, jeśli macie oprawkę do żarówki, z czterema oczkami/dziurkami, dwa kable wkładacie NA SKOS/NA KRZYŻ,w przeciwnym wypadku grozi pożarem, spięciem, wywaleniem fazy w budynku (znam z autopsji:). Pod żadnym pozorem nie umieszczajcie kabli w jednej linii.
b) Kable – te miedziane, po wyjęciu z izolacji, przed włożeniem, powinny zostać OCYNOWANE, pobielone.
c) W razie jakichkolwiek wątpliwości, przed montażem, skonsultujcie się z elektrykiem!
Dzięki oplotowi ze sznurka koszyk nie dynda tak. Oświetlenie/lampa/żyrandol, czy jak tam to zechcecie nazwać jest bardzo stabilne. Powiem Wam też, że wygląda zaczepiście bez koszyka… Ale to pokażę Wam przy okazji metamorfozy sypialni na wiosnę, bo już mam na to pomysł.
Dodam, że satysfakcja po finalnym, właściwym zamontowaniu zwisów graniczyła zapewne z ekscytacją towarzyszącą świeżo upieczonym noblistom. Poczułam się prawdziwą refreszerką. Elektrykiem. Projektantem. Stylistą. Te wrażenia przyszły dopiero po drugiej próbie, bo w pierwszej podłączyłam kable przy oprawce żarówki źle, czyli w jednej lini (MUSZĄ BYĆ NA KRZYŻ) i jak sromotnie wszystko strzeliło w mieszkaniu to prawie zemdlałam. Chwała kosmosowi, że nie wybuchł pożar i że mam nową instalację elektryczną- automatycznie nowa skrzynka wyłączyła wszystkie fazy. Ale nie myślcie sobie, że to był finał. Kiedy przełożyłam kable, spostrzegając swój kardynalny błąd, w jednym ze zwisów, ochoczo pobiegłam włączyć bezpieczniki… I łup! A piać wysiadło wszystko w mieszkaniu i .. na korytarzu. Wybiegłam na klatkę, usłyszałam tylko, że ktoś jest w windzie i ciche pokrzykiwania sąsiadów z dołu. Wtedy już byłam spocona i wykręciłam numer do elektryka. Kazał mi ochłonąć.. Jak ochłonąć, co ochłonąć?! Byłam pewna, że mam spalone dwa telewizory, laptopa, lodówkę, pralkę i całą instalację, plus, że nie wypłacę się w milionach odszkodowań sąsiadom. Ale fachowiec ma anielską cierpliwość do mojego charakteru, kazał mi wziąć krzesło, upewniwszy się, że wszystkie trzy fazy zostały wyłączone. Że doszło pewnie do zwarcia, i że muszę włączyć bezpiecznik w korytarzu. Uczyniłam to i już miałam się poddać z lampami, w sypialni, gdy dotarła do mnie moja bezmyślność… Zamieniłam kable tylko w jednym zwisie 😀 😀 😀 Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i z dumą oraz radością, korzystamy z naszego nowego oświetlenia.